Prawdziwe syreny są legendą

SYRENA SPORT Design by Cezary Nawrot i zespół FSO Koniec lat 50., warszawskie FSO

Zobacz galerię
6 Zdjęcia
Prawdziwe syreny są legendą

SYRENA SPORT Design by Cezary Nawrot i zespół FSO Koniec lat 50., warszawskie FSO

syrena-sport

Syrena Sport projektu Cezarego Nawrota z zespołem FSO. / fot.© Archiwum ASP Warszawa

Prawdziwe syreny są legendą

SYRENA SPORT Design by Cezary Nawrot i zespół FSO Koniec lat 50., warszawskie FSO

171

Syrena Sport projektu Cezarego Nawrota z zespołem FSO. / fot.© Archiwum ASP Warszawa

Prawdziwe syreny są legendą

SYRENA SPORT Design by Cezary Nawrot i zespół FSO Koniec lat 50., warszawskie FSO

172

Syrena Sport projektu Cezarego Nawrota z zespołem FSO. / fot.© Archiwum ASP Warszawa

Prawdziwe syreny są legendą

SYRENA SPORT Design by Cezary Nawrot i zespół FSO Koniec lat 50., warszawskie FSO

173

Syrena Sport projektu Cezarego Nawrota z zespołem FSO. / fot.© Archiwum ASP Warszawa

Prawdziwe syreny są legendą

SYRENA SPORT Design by Cezary Nawrot i zespół FSO Koniec lat 50., warszawskie FSO

174

Syrena Sport projektu Cezarego Nawrota z zespołem FSO. / fot.© Archiwum ASP Warszawa

Prawdziwe syreny są legendą

SYRENA SPORT Design by Cezary Nawrot i zespół FSO Koniec lat 50., warszawskie FSO

175

Syrena Sport projektu Cezarego Nawrota z zespołem FSO. / fot.© Archiwum ASP Warszawa

Nazywana „najpiękniejszym autem zza żelaznej kurtyny” Syrena Sport unosi się na kolejnej fali zainteresowania po ponad pół wieku od powstania. Publikacje jej zdjęć rozpalają naszą wyobraźnię, podjęta została następna próba rekonstrukcji samochodu. Grono jej miłośników licznie zapełniają osoby, które – tak jak ja – nigdy jej nie wiedziały, o możliwości przetestowania nawet nie wspominając. Co zatem sprawia, że patrzymy na nią tak przychylnie?

Historia polskiej motoryzacji naznaczona jest bardziej wymogami praktyczności niż eksperymentami w celu spełniania marzeń. A ten projekt to tak naprawdę „samochód marzeń”. Pracę nad nim Cezary Nawrot (wraz z zespołem konstruktorów z warszawskiej Fabryki Samochodów Osobowych) rozpoczął pod koniec lat 50. Miał wówczas 28 lat. Trudno się więc dziwić, że marzył o czerwonym sportowym samochodzie. Nowoczesna, opływowa sylwetka wymodelowanego z laminatu nadwozia sprawiła, że wielu podzieliło jego marzenie czekając aż przerodzi się w rzeczywistość.

Historia zaczęła się w drugiej połowie lat 50. od prac czysto koncepcyjnych nad modernizacją Syreny, bez założeń realizacji na podstawie tych testów samochodu typu cabriolet. Zresztą SYRENA SPORT cabrioletem nigdy się nie stała, bo ze względu na niewystarczającą sztywność płyty podłogowej (stworzonej dla zamkniętego nadwozia) dach przyspawano na stałe. Prace nad nią są przykładem dziwnej drogi prowadzącej od popieranych przez władze prac racjonalizatorskich poprzez zespół pasjonatów, którym wyjątkowo dała była duża swoboda do czerwono-czarnego (czarny był dach) jednego egzemplarza sportowego auta.

Od czasu pierwszej publicznej prezentacji – w ramach tzw. czynu majowego fabryki na Święto Pracy 1 maja 1960 roku – rozpisywano się o SYRENIE SPORT w prasie snując wizje jej produkcji w niedalekiej przyszłości. Reakcja prasy i opinii publicznej sprawiła, że warszawska Fabryka Tworzyw Sztucznych i WZS PT Zakład Tworzyw Sztucznych w Wadowicach rozważały możliwość produkcji nadwozi. FSO znalazło się w trudnej sytuacji. W sercach Polaków było miejsce na sportowy samochód dla dwojga, jednak władze PRL uznały go za zbyt ekstrawagancki. Odgórna interwencja była jednoznaczna – przerwać testy, a samochód ukryć.

Wizja wielu SYREN SPORT na polskich ulicach tak malowniczo zaprezentowana na okładce popularnego „Motoru” nigdy nie wyszła poza sferę pragnień. Minęły dwie dekady i jedyny jeżdżący prototyp samochodu stojący w magazynach Ośrodka Badawczo-Rozwojowego w Falenicy, komisyjnie zniszczono pod koniec lat 70. Pomimo starań nie udało się uratować jedynego polskiego czerwonego kabrioletu. Cóż, potwierdza się powiedzenie, że prawdziwe syreny są jedynie legendą. Dzisiaj legenda powraca i nie ukrywam, że jestem co nam przyniesie ten bumerang.

Krystyna Łuczak-Surówka

Komentarze

komentarzy