Kto dzisiaj używa mydła w kostce? – takie pytanie a raczej wątpliwość wysunął jeden z moich studentów w roku 2009 kiedy Paulina Lis wygrała tym projektem na Łódź Design Festiwal nagrodę dla młodych projektantów make me! Do dziś pamiętam moje zdziwienie tym zastrzeżeniem.
Jako osoba stosująca mydła w kostce wiem, że to nie mamuty. Nie wyginęły. Patrząc na półki sklepowe rzeczywiście zauważam, że żyję w świecie zdominowanym przez mydła w płynie. Jestem tego faktu świadoma i co więcej, sama również używam tych produktów. Jednak pozycja tradycyjnego mydła na rynku, nawet jeśli obecnie mniejszościowa, jest niezagrożona. Dlaczego kupuję go w tej postaci? Odpowiedź jest bardzo prosta – mydła organiczne z natury rzeczy są w kostce.
Tak jak kostka mydła w warunkach domowych służy nam od tysiącleci, tak wersja płynna zdecydowanie lepiej sprawdza się w czasie podróży. A podróżujemy dziś często. Dlaczego tak się dzieje? Bo brak nam dobrej mydelniczki. Projekt Pauliny Lis zauważa istniejącą wśród współczesnych nomadów potrzebę zabrania ze sobą kawałka mydła oraz problemy, które zna każdy szanujący się właściciel mydelniczek istniejących na rynku.
Mydelniczki to zwykle plastikowe pudełka zdolne pomieścić kostkę mydła. Jednak choć to mydło w formie stałej, to z każdym użyciem zmniejsza swą objętość. Pudełka mydelniczek niezależnie od stopnia wymydlenia pozostają niezmienne. Zmniejszający się kawałek obija się wewnątrz, co sprzyja jego wydostaniu się ze środka w trakcie podróży. Tego właśnie w mydelniczkach nie lubimy najbardziej.
Projekt Pauliny Lis zaczyna się właśnie od tego z jaką postacią mydła mamy do czynienia, jakie ma ona cechy charakteru i jakiego opakowania potrzebuje by udać się nami w drogę? I na te właśnie kwestie odpowiada. Tylko jedna połowa mydelniczki została uformowana z twardego tworzywa sztucznego – podstawa. Wieczko opracowane jest specjalnie z miękkiego silikonu (działający prototyp: żywica akrylowa i membrana silikonowa). Elastyczność tej mydelniczki sprawia, że pasażer i środek transportu są do siebie zawsze dopasowani. Do tego dochodzą detale, takie jak faktura materiału zapobiegająca przywieraniu, kilkumilimetrowe elementy ułatwiające otwieranie i zamykanie, i mamy gotowy produkt.
W podróży, jak w życiu, dobieramy się w różne pary. Nasze związki trwają tym dłużej im bardziej do siebie pasujemy. Nie oznacza to, że jesteśmy tacy sami. Wprost przeciwnie. Jesteśmy różni, ale do siebie pasujemy. Wiem, że często porównuję przedmioty do ludzi, ale tak się składa, że oba światy są mi bliskie i choć jestem częścią tego ożywionego to wciąż widzę wiele analogii. Uważam, że krytyka designu polega na tym, by traktować go tak jak ludzi – nie przedmiotowo, a przede wszystkim podmiotowo.
Krystyna Łuczak-Surówka