Wirujący bączek jest znany od stuleci. To zabawka wspierająca rozwój manualny dziecka, bo wbrew pozorom nie tak łatwo wprawić bączka w ruch. Kiedy już się uda i zacznie wirować nieodmiennie wywołuje śmiech. Niemal każdy pamięta ile ten mały przedmiot daje satysfakcji. Wymaga od nas opracowania własnej techniki kręcenia, rozbawia nas i wprawia w dumę. Na tym polega jego magia i ponadczasowy czar.
BĄCZKI wykonane są ręcznie. Ich historia zaczyna się od suszenia drewna, by wytoczyć ostateczny kształt. Powierzchnia wykańczana jest i malowana przez rzemieślników. Gotowa zabawka (są 4 rodzaje) trafia następnie do ręcznie wykonanego pudełka. Formalnie BĄCZKI zainspirowane są motywem tancerki w ruchu i bazują na polskich strojach regionalnych: łowickim, kurpiowskim, opoczyńskim i kujawskim.
Jest to znany od dawna i wykorzystywany dok kulturowy, a wspominam o tym dlatego, że spór, który pojawił się po prezentacji BĄCZKÓW autorstwa Moniki i Krzysztofa Smaga jest dla mnie niezrozumiały. Projekt sprzed 60 lat jest znany nielicznym (głównie badaczom wzornictwa jak ja), a na długo przed nim pojawiały się – i to nie tylko w Polsce – bączki odwołujące się do tancerek i ludowości. Spór o naruszenie praw autorskich wydaje mi się bezzasadny, podobnie jak poszukiwania pierwszego bączka-ludowej tancerki, bo musielibyśmy cofnąć się w czasie o więcej niż stulecie.
Projekt Moniki i Krzysztofa Smaga jest jednym z przedmiotów, które reprezentowały nas w czasie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Pełniły zaszczytną rolę upominku dla zagranicznych gości. Ciekawa jestem czy zajęły miejsce na ich półkach (mogą stać na specjalnie w tym celu opracowanym pierścieniu znajdującym się w opakowaniu) jako przedmiot dekoracyjny czy też bawią się nim i potrafią wprawić go w ruch wokół własnej osi?
Jako dzieci nie wiemy dlaczego BĄCZEK kręci się ale nie przewraca. Ucząc się matematyki i fizyki odkrywamy uzasadnienie – jego oś obrotu toczy się po powierzchni stożka (naukowo ruch ten nazywany jest precesją). Dobrze to wiedzieć, jednak wiedzą to jedno, ale nie musimy o tym pamiętać kiedy bawimy się zabawką. To jak z patrzeniem na chmury czy śnieg. Czasem – niezależnie od wiedzy – lepiej pozostać tylko w sferze postrzegania zmysłowo-emocjonalnego.
Pisząc o BĄCZKACH zdałam sobie sprawę, że nie pamiętam kiedy ostatnio bawiłam się taka zabawką. Pamiętam natomiast ile wnosiły pozytywnych emocji w moje dzieciństwo. Mój bączek sprzed trzech dekad (jeden z, bo miałam dwa: drewniany i metalowy) pomalowany był w poziome kolorowe pasy. Zlewały się kiedy wirował, a on sam wydawał mi się wtedy jeszcze szybszy. Wprawiał mnie w zadziwienie. Lubię ten stan i choć nie mam BĄCZKA wciąż pozostało we mnie zadziwienie. Zmienia się wraz ze mną i pozwala mi poznawać świat. A design niezmiennie mnie „kręci”.
Krystyna Łuczak-Surówka