Projekcja kinowa kojarzy się nam z wydarzeniem rozgrywanym w wydzielonej przestrzeni. I nie chodzi mi tu jedynie o akcję filmu. Udając się do kina zakładamy, że jest to zamknięte wnętrze lub wydzielona w przestrzeni zewnętrznej strefa, np. namiot festiwalowy, plac kina samochodowego, metraż prywatnego ogrodu. By wniknąć w świat filmu potrzebujemy nie tylko biletu lub zaproszenia, ale i pewnego rodzaju izolacji, gwarantującej nam odbiór poprzez obraz i dźwięk. Te dwa nośniki informacji znajdują się w wydzielonej przestrzeni, w której również i my się znajdujemy.
Projektowanie nie polega jednak na kultywowaniu już istniejących sprawdzonych wzorców. I choć – nie uważam, że korzystanie z dobrych rozwiązań jest bezzasadne – sądzę, że w naszym rozwoju ważne jest zadawanie pytań, poddawanie czasem tego, co już znamy pod wątpliwość. Nie chodzi mi tu o wszechobecną dziś fascynacje tym co nowe, bo i tu często znajdziemy bezkrytyczne spojrzenia. Chodzi mi o pytania co, dlaczego, dla kogo? i wtedy refleksje nad tym jak, gdzie… U ich podstaw stoi najczęściej sformułowanie nowej potrzeby. Takim właśnie poszukiwaniem nowej drogi jest projekt plenerowego kina stworzony przez Pawła Grobelnego dla belgijskiego Centrum Kulturalnego BKSM Strombeek.
Kino, zamontowane do modernistycznego budynku zaprojektowanego przez Waltera Steenhoudta, jest projektem nietypowym. Paradoksalnie jednoczy poprzez rozdzielenie. Ekran, na którym wyświetlane są filmy znajduje się wewnątrz galerii. Tu nie ma dźwięku, jest jedynie obraz skierowany na zewnątrz, co nie zaburza gościom galerii odbioru aktualnej ekspozycji rozgrywającej się we wnętrzu. Dźwięk jest tam, gdzie siedzą goście kina, ukryty w konstrukcji siedzisk plenerowego kina. To rozdzielenie mediów daje temu kinu niezależność – projekcje mogą odbywać się całą dobę, również poza godzinami funkcjonowania belgijskiego Centrum.
Plenerowe kino – zrealizowane w ramach wystawy prezentowanej w dwóch belgijskich galeriach BKSM Strombeek Cultural Center i Malines Centre for Visual Art. – jest dla mnie jak pytanie o granice. Granice przestrzeni, granice percepcji. Biorąc udział w projekcji jesteśmy bowiem i na zewnątrz i wewnątrz jednocześnie. Mówimy, że dziesiąta muza ma moc jednoczenia, że dobry film może połączyć na przykład różne generacje. Z pewnością jest to możliwe i doświadczamy takich doznań. Co jednak jeśli jednoczymy się już uczestnicząc w samym akcie projekcji niezależnie od tego co pojawi się na ekranie…
Dwie przenikające się, choć niezależne przestrzenie: zewnętrzna i wewnętrzna, Dwa różne typy odbiorców i różne media artystyczne: filmy i artefakty. To nowy projekt, znany mi jedynie ze zdjęć, ale zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia. Nawet bez projekcji wzbudził refleksje nad relatywnością czasoprzestrzeni. I chciałabym kiedyś doświadczyć tego symultanicznego współistnienia dwóch światów.
Krystyna Łuczak- Surówka