Czy zastanawialiście się kiedyś jak produkowane są materace, na których możemy z przyjemnością zająć pozycję horyzontalną? Mówiąc szczerze ja nigdy o tym nie pomyślałam do chwili kiedy poznałam projekt TULAKI. Wiemy, że przy produkcji większości przedmiotów pozostają odpady materiału i fabryka rzadko oferuje im coś innego niż droga na śmietnik. Projektanci coraz częściej w swej pracy starają się myśleć o bezodpadowym wykorzystaniu materiału lub – jak w tym przypadku – sięgają po surowce, które w zakładach są odrzucane jako resztki lub gdy nie przejdą kontroli jakości.
Z takiego materiału – resztek materacy – powstały TULAKI. Wystarczy, że pracownicy znajdą nawet drobną skazę na powierzchni, jak na przykład zaciągnięcie, i już cały pocięty arkusz materaca czeka na utylizację. Czasem trwa to miesiącami i kończy się zawsze tak samo… Projekt Małgorzaty Dzierżewicz dał im alternatywę. Sprawił, że część spośród nich oczekuje na ponowne życie. Życie oparte na tym z czym kojarzą się nam materace – z przyjemnością zetknięcia z nimi ciała.
TULAKI są miękkie, miłe w dotyku. Nie gniotą się, choć z taką łatwością poddają się naszemu dotykowi. Są białe i pikowane tak jak materace, z których powstały. Ich krój jest niezwykle prosty. Dzięki temu optymalnie (w 100%) wykorzystany zostaje pozyskany surowiec a ścinki i fragmenty ze skazą służą jako wypełnienie. Podoba mi się tak zaprojektowane „życie po życiu”.
TULAKI to przytulanka dla dzieci, ale z autopsji mogę powiedzieć, że ani wiek ani nawet gatunek nie stanowią przeszkody by się je objąć. Do mojego TULAKA tulą się moje koty, tulę się ja. W takich chwilach bardziej niż kiedykolwiek przypominają mi się słowa mojej mamy: „dla mnie zawsze będziesz dzieckiem”. To prawda. W pewnym sensie zawsze pozostajemy dziećmi, choć rzadko się do tego przyznajemy.
Krystyna Łuczak-Surówka